poniedziałek, 29 grudnia 2014

Niezniszczalne końcówki - co i jak?

Witajcie Kochane!
Jestem nadzwyczajnie aktywna, jak widać, dwa posty w ciągu dwóch dni, a końcem roku jeszcze małe podsumowanie. Dzisiaj kilka naprawdę prostych sposobów zapobiegających rozdwajaniu się końcówek włosów. Wszystkie przykłady są z mojego życia wzięte, są to sposoby, które ja na codzień praktykuję. Pamiętajmy również, że nieniszczące się końcówki w niektórych przypadkach, to po prostu zasługa genów, czyli coś, czego kompletnie nie doceniłam, bo ciągle dążyłam za swoimi zachciankami (końcówki włosów mojej mamy są absolutnie niezniszczalne!).



Sposób 1: Zabezpieczanie olejami, serum, jedwabiem.
Jedna z podstawowych czynności dla nas, włosomaniaczek, której nie praktykuje większość dziewczyn "niewtajemniczonych" (jak ja to zwykłam nazywać). Ja przeważnie po nałożeniu odżywki bez spłukiwania (lub olejku - na tę chwilę stosuję Garnier Ultimate Blends marvellous glow olejek na długość) końcówki dopieszczam jedwabiem CHI, można do tego użyć także serum, czy po prostu olejku, jeśli nie nakładałyśmy go wcześniej na długość. Oczywiście zdaję sobie sprawę, iż nakładanie takiego kosmetyku jest bardzo często pomijane, bo po prostu dziewczyny o tym zapominają, ale jest to jedna z niezbędnych rzeczy, które należy robić w walce o piękne końce.

Sposób 2: Wiązanie włosów do snu.
Nie tylko, aby zapobiec łamaniu końcówek, ale także puszeniu, czy tarciu o poduszkę całej długości, zwłaszcza, gdy macie w zwyczaju kłaść się spać z wilgotnymi włosami, jeszcze bardziej narażonymi na zniszczenia, czy też mokrymi, bo znam bardzo dużo osób, które działają w ten sposób. Widzę ogromną różnicę sama po sobie, że splątywanie warkocza bądź koczka-ślimaczka na noc zdecydowanie trzyma włosy w ryzach i po przebudzeniu nie widzę jednego wielkiego bałaganu, który, bagatela, jakieś półtora roku temu uważałam za uroczy.

Sposób 3: Cięcie ostrymi nożyczkami.
Zdaję sobie sprawę z tego, że znaczna większość z Was nie uczęszcza do fryzjera, tak samo jest ze mną. Nie ufam im, z resztą po TYM poście, doskonale znacie mój ból. Podcinam włosy sama od 3 lat, ostatnie profesjonalne cięcie wykonałam w grudniu 2011 roku. Jednak mimo wszystko po każdym cięciu mniej więcej z odstępie 2 tygodni ponownie byłam zmuszona odrobinkę podciąć włosy, gdyż pojawiały się na końcach znane nam białe kuleczki. Wszystko za sprawą sprzętu, którym się wtedy posługiwałam, czyli nożyczek kuchennych, wątpliwej daty (bardzo stare, nie wiem, kto mógłby mi wskazać dzień, kiedy były ostrzone). Wiadomo, że niewystarczająco naostrzone nożyczki mogą sprawić duży problem - nie miażdżcie włosów złym sprzętem. Teraz widzę znaczną różnicę, gdy używam bardziej "profesjonalnych" nożyczek, które staram się ostrzyć co jakiś czas - POST O TYM, JAK OSTRZYĆ NOŻYCZKI IGŁĄ. Obecnie wystarcza mi jedno cięcie na kilka miesięcy, a pewnie i nawet jeszcze dłużej, bo podcinam je tylko profilaktycznie, gdy się przerzedzają lub wyglądają dość smętnie.

Sposób 4: Śliska poduszka.
Brzmi śmiesznie, ale zarówno dla długości jak i końcówek, jeśli nie wykonujecie punktu 2, jest zbawienna. Nie musi to być koniecznie poduszka - ja akurat mam szczęście i była ona poprostu przyszyta do takiego materiału - wystarczy jedwabna poszewka na poduszkę. Przeciwdziała to nadmiernemu pocieraniu włosami o dość szorstki czasem materiał zwykłej pościeli.


Pamiętajcie również, że zniszczonej końcówki nie da się w żaden sposób naprawić, czy scalić - nie wierzcie reklamom, nie ma sposobu i taka jest święta racja. Zniszczoną końcówkę należy obciąć i to jedyna rada, gdy już takie się pojawiają, dlatego uważam, że trzeba o nie dbać należycie.


Ameryki nie odkryłam, wiem, ale kilku czytelnikom z nie włosomaniaczej sfery te kilka prostych rad może ułatwić życie. Moje włosy przeszły wielokrotne farbowanie, dwukrotne rozjaśnianie, szamponetki itp., jednak dzięki odpowiedniemu zabezpieczaniu nie muszę co miesiąc siedzieć z lupą i podglądać, ile gałęzi mają moje końcówki. Cięcie raz na kilka miesięcy w zupełności wystarcza - napisałam na początku, że zdrowe końcówki to u mnie także może być zasługa genów, jednak miałoby to miejsce, gdybym nie działała na nich żadnymi chemicznymi substancjami. Teraz, gdy są pod ich wpływem, za późno by móc cieszyć się genami i trzeba ratować to, co z nich zostało :)

8 komentarzy:

  1. Ciekawe wskazówki :) ja podcinam regularnie włosy i śpię w warkoczu, to faktycznie pomaga. Muszę tylko zamienić poduszkę na lepszą:)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre rady, stosuję wszystkie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja mama również ma niezniszczalne końcówki, farbuje z czarnego na blond, szarpie szczotką, suszy gorącym nawiewem, jeśli używa odżywki to pewnie na kilkanaście sekund... A ma tak piękne włosy i zero rozdwojonych końców... Gdzie ta sprawiedliwość :p
    Ja u siebie zauważyłam, że rozdwajają mi się jedynie cienkie włosy. Te, które pogrubiły się od początku mojego włosomaniactwa są w stanie idealnym :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Stosuję wszystkie rady oprócz wiązania włosów do snu - jakoś mi z tym niewygodnie

    OdpowiedzUsuń
  5. ja nie miałam nigdy problemu z końcówkami (albo nie zauważałam, bo nie dbałam o włosy i nie zwracałąm na nie takiej uwagi), a od paru miesięcy dotyka mnie ten problem rozdwajających się końców. dzięki za rady, częśc już stosuję, z częścią się zaprzyjaźnię ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo cenne porady, zwłaszcza dla początkującym. Ja staram się wszystkich przestrzegać. Może oprócz ostatniej ;)

    OdpowiedzUsuń