Z octu owocowego:
Na 1 litr wody (przegotowanej, ostudzonej) przelewamy 2 łyżki octu, w moim przypadku jest to domowej roboty ocet jabłkowy. Jest to płukanka zakwaszająca. Stosuję ją od kilku dni i jestem wprost wniebowzięta :) Nie chcę jej zbytnio wychwalać, ale przy niezmienionej pielęgnacji i zastosowaniu tej właśnie płukanki już podczas schnięcia czuje się miękkość i wygładzenie (tyle, na ile mogę sobie pozwolić przy suchych końcówkach)
Z zimnej wody:
Nic prostszego, Ostatnie płukanie włosów robimy własnie strumieniem zimnej, nie lodowatej!, wody. Pomaga ona domknąć rozwarte łuski po ciepłej kąpieli i zbytnim 'rozluźnieniu' włosów w ciepełku :)
Piwna:
Wybieramy piwo niepasteryzowane, jasne. Osobiście nie próbowałam jej do tej pory, głównie ze względu na to, że ma za zadanie usztywniać włosy. Przy okazji powinna je również nabłyszczyć.
Z siemienia lnianego:
Jest przy niej trochę roboty, ale siemię chyba każdy zna i wie dobrze, że maski z tego cudeńka świetnie nawilżają i zmiękczają włosy. Miałam okazję też skonfrontować się z żelem lnianym, który ultra świetnych rezultatów nie przyniósł, ale miękkość była odczuwalna. 1 łyżkę siemienia lnianego gotujemy na małym ogniu w 1 szklance wody i mieszamy, bo nasionka mają tendencję do przywierania - jestem na to uczulona, bo ilekroć przygotowywałam żel, tyle razy użerałam się z nimi. Mieszankę gotujemy ok 10-15 minut, trzeba to ocenić na oko, nie może być zbyt gęsta. Przecedzamy przez sito, a następnie dolewamy wody, żeby jeszcze bardziej ją rozrzedzić. Polewamy włosy tuż po myciu i nie spłukujemy.
Z miodu i octu:
Będzie odpowiednia dla dziewczyn o jaśniejszych włosach, chyba, że u ciemnowłosych odcień wyszedł zbyt ciemny (kontakt moich włosów z miodem przeważnie kończy się delikatnym rozjaśnieniem). Łyżkę miodu rozpuszczamy w szklance gorącej wody, następnie dodajemy ocet (owocowy: np. jabłkowy). Tego sposobu również nie próbowałam, chyba nie chcę eksperymentować z kolorem, póki zbytnio mi nie przeszkadza.
Z kawy:
Ja robiłam to tak: 2 łyżki kawy zalewałam szklanką wrzątku, pozwoliłam się jej zaparzyć a następnie przez sito kilkakrotnie przecedzałam, aby nie mieć później fusów we włosach. Następnie dolewałam ciepłej wody według uznania i polewałam włosy. Kawa może nieco przyciemnić włosy, to dobry sposób dla przeciwniczek farb. Myślę, że regularne stosowanie mogłoby sukcesywnie kolor włosów pogłębiać.
Z cytryny:
Sok z dwóch cytryn połącz z dwoma szklankami wody. Polej włosy. Cytryna również rozjaśnia włosy, więc z nią ciemnowłose uważajcie.
To tylko przykładowe płukanki mające nieco inne właściwości. Oczywiście największą siłą jeżeli chodzi o ten sposób pielęgnacji włosów są zioła. Szeroka gama zastosowań pozwala nam wybierać wedle uznania. Ja na ziołach się nie znam, dlatego też nie wypowiem się, aby nie wprowadzić Was w błąd..:P
Przy okazji, jestem po pierwszym razie z maską Natural Classic Henna Wax Treatment. Pierwsze wrażenie? Totalny przesusz. W dotyku oczywiście, bo na zdjęciu końce prezentują się lepiej niż podczas aktualizacji. To zapewne za sprawa prawdziwej henny w składzie. Mam próbkę tego, co by się działo po zafarbowaniu nią. Na szczęście po drugim myciu efekt szopa zniknął i włosy wyglądają przyzwoicie. Tak prezentowały się wieczorem po zastosowaniu mojego nowego nabytku:
Coś się wydają długie. Powinnam się cieszyć, ale jakoś dziwnie się wyprostowały.
Jakich płukanek Wy używacie? Jak oceniacie działanie maski na moich włosach za pierwszym razem? Coś się zmieniło?
Natural Classic Henna Wax Treatment mam i u mnie sprawdza się cudnie, gładkie włosy które dotykam, dotykam i nie mogę przestać :D
OdpowiedzUsuńNa drugi dzień wyglądały nawet w porządku, może częstsze stosowanie w czymś pomoże.. :P
UsuńJa najbardziej lubię octową ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie mój ulubieniec póki co! :)
Usuńja jakoś nie mam cierpliwości do płukanek ;p raz czy dwa zrobiłam z siemienia i byłam zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, cierpliwość do nich trzeba mieć..P
Usuńja stosuję zawsze z zimnej wody, ale nie wydaję mi się, żeby jakoś mi to pomagało, ale stosuję, bo się do tego przyzwyczaiłam ;)
OdpowiedzUsuńMoże w dotyku i wizualnie dużo nie zmienia, ale domyka łuski włosa, więc na pewno włos będzie bardziej oporny na zniszczenie, niż taki z rozchylonymi łuskami :D więc warto, warto, wyuczajmy w sobie dobre nawyki! :P
Usuńśliczne masz wlosy! zazdroszczę :D
OdpowiedzUsuńdziękuję :P
UsuńAle ty masz piękne włosy *.* O ja cie O.O
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję : )
Dziękuję, ale to dopiero 2 miesiące :( I pozostawiają dużo do życzenia..:(
Usuńsą długie:))) ja bardzo lubię octową płukankę:)
OdpowiedzUsuńchyba jedna z najlepszych jakie do tej pory stosowałam:)
UsuńSzczerze, to mnie się nie chce już w płukanki bawić :) Poprzestaję na zimnej wodzie. Zrobiłam kilka razy z siemienia i moje włosy były cudownie miękkie, ale mimo to jakoś nie mam motywacji do częstszych zabaw :)
OdpowiedzUsuńNatural Classic Henna Wax Treatment bo była moja pierwsza "włosomaniaczna" maska, widziałam poprawę, ale zdołałam zużyć tylko połowę bo przerzuciłam się na oleje i Alterrę z granatem i aloesem :)
Na szczęście przed włosomaniactwem często płukałam włosy zimną wodą - niech żyje przeczycie, że tak powinno się robić! :)
Usuńhej, nominowałam Cię do liebstera : ) więcej szczegółów u mnie na blogu! pozdrawiam : )
OdpowiedzUsuńPostaram się jak najszybciej sprawdzić :)
UsuńJa bardzo lubię płukankę kawową :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdanie u mnie http://daquerre.blogspot.com/2013/11/rozdanie-swiateczne-u-daquerre.html :) Pozdrawiam serdecznie :)
Postaram się odwiedzić :)
UsuńJa lubię płukankę z octu, cytryny i kawy :)
OdpowiedzUsuńOrientujesz się co ile wypada robić płukanki z cytryny żeby nie zniszczyć włosów? Podobno po dłuższym czasie mogą zrobić się suche
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, nie wiem, myślę, że o to należy spytać jakąś blondynę, bo cytryna mogłaby przekombinować u mnie z kolorem, więc jej najzwyczajniej w świecie nie robię...
Usuń