piątek, 7 lutego 2014

RECENZJA: Laminowanie z Marion | Koczek ślimaczek: dlaczego jest moją ulubioną fryzurą na noc.

 PRZYPOMINAM O WŁOSOMANIACZEJ AKCJI >tutaj<



Marion, zabieg laminowania

 
(zdjęcie mojego autorstwa, ale teraz dopiero widzę, że wygląda, jakbym je wycinała i wklejała na paincie, hahaha, a w rzeczywistości rzeczy położylam na czarnym, skórzanym fotelu)







Z zewnątrz
W cenie 3 zł dostajemy 2 saszetki po 10 ml oraz czepek foliowy do podtrzymywania ciepła - swoją drogą super uniwersalny, do tej pory do masek stosowałam po prostu folii. Jedna saszetka na moje włosy do dekoltu wystarcza. Kolor substancji jest perłowo biały, konsystencja kremowa. Średnio dobry do aplikacji.

Stosowanie
Najpierw myjemy włosy, osuszamy je lekko ręcznikiem, przeczesujemy i nakładamy - tak mówi producent, ja jednak umyłam włosy, podzieliłam na dolną i górną warstwę i delikatnie roztrzepałam palcami - gdzież czesanie bez uprzedniej odżywki. I każdą partię dokładnie pokrywałam specyfikiem. Producent zaleca trzymać zabieg ok 15 minut, ja trzymałam na włosach ok 50 minut. Spłukałam i zastosowałam odżywkę b/s.



Od wewnątrz / Efekty
Wysoko w składzie mamy olej ze słodkich migdałów, żelatynę, hydrolizad protein pszenicy, płynną keratynę. Pachnie jak zwykły krem - a przynajmniej ja mam takie wrażenie :D Jeśli chodzi o efekty, czyli najważniejsze.. Włosy są bardzo oporne na podkręcenie w koczku-ślimaczku (moim ulubieńcu, o którym niżej), a więc "efekt wyprostowanych włosów" mogę uznać za po części faktyczny i widoczny. Włosy są baaaaardzo sypkie, aż sama jestem zaskoczona. Gładkie, ale nie ma efektu wow, który mam np. po odżywce Garniera oleo (nutri) repair. Pozytywnie zaskoczyła mnie odczuwalna miękkość, z czym zawsze mam problem. Ale końcówkom zabieg się nie podobał, z resztą zauważyłam, że nie lubią się z większą dawką protein - mocno postrzępione i strączkujące bardziej na cienkie pasemka, niż na grube - jak zawsze. Na plus również dopisuję wyostrzony blask - tutaj jest efekt WOW.

Polecam, bo..
+włosy są sypkie
+bardziej wyprostowane
+mocno lśniące
+gładkie
+dołączony jest czepek :)

Jednak szału nie ma :) Lepszy efekt dają moim włosom emolientowe odżywki :)

(widać rozprostowanie)

(widzicie końcówki...)

W drugiej części postu chciałam ponad wszystkie świętości wychwalić koczka-ślimaczka, który jest moją ulubioną fryzurą na noc! :) Kocham go, uwielbiam, ubóstwiam ponad wszystko. Nic tak genialnie nie formuje mi włosów, jak on. Stwarza fale idealne, przy jednoczesnym rozprostowaniu przednich pasm, które niesfornie się kręcą. Dodatkowo związany na czubku głowy dodaje objętości. Macie kilka dowodów :D


Przy okazji skróciłam włosy o 3 cm :D Według mnie lepiej mi w takich włosach, niż bardzo długich z początku włosomaniactwa. A Wy co myślicie? Po kliknięciu TUTAJ możecie porównać :)


10 komentarzy:

  1. Testowanie tego cudaka jeszcze przede mną, zobaczymy jak się sprawdzi chociaż nie liczę na jakiś spektakularny efekt.. ;) Wow, przepiękne masz włosy po tym koczku, ja mam takie "kopnięte" fale, każde w inna stronę. Śpię w warkoczu holenderskim i po nim mam ładne fale ale przyklapnięte włosy :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie tak chyba lepiej :)
    Ja też lubię koczka - ślimaczka .

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie ten zabieg laminowania się nie sprawdził.. ale może dam mu kiedyś jeszcze jedną szansę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kusi mnie ten zabieg laminowania i tak :)
    Jesteś bardzo ładna ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja w ogóle różnicy nie widzę u siebie :( Twoje mają świetną objętość :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W ogóle masz śliczne włosy! Zazdroszczę, moje są cienkie :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Faktycznie efekt po koczku jest idealny! :) Bardzo ładnie się prezentują Twoje włoski :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba spróbuję wrócić do "ślimaka" :) A włosy prezentują się idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi laminowanie w ogóle nie służy, więc jakoś nie ciągnie mnie to tego wymysłu Marion.

    OdpowiedzUsuń